‘Boże,
jak tu gorąco’ było myślą, którą ciągle słyszał w swojej głowie. Chodził już
drugą godzinę po mieście w pełnym słońcu. Nie pomagało nawet to, że miał na
sobie jedynie dżinsowe spodenki i koszulkę bez rękawów. A jego oczy były
zmęczone światłem nawet, kiedy miał okulary przeciwsłoneczne.
Najchętniej
położyłby się na leżaku nad hotelowym basenem, zamówił drink i spędził tam
kolejny dzień. Ale mama wygnała go z jego ulubionego miejsca, minimum na 3
godziny, jak to powiedziała. Została mu jeszcze godzina bezcelowego łażenia po
mieście. Nie widział tu nic ciekawego. Niestety nie mógł nawet usiąść w zaciszu
jakiejś kawiarni, ponieważ nie miał ani grosza przy sobie, a takich typków
wyganiają z przepełnionych lokali.
Szedł
bez celu przed siebie, czując spojrzenia wszystkich na sobie. Nie pasował
tutaj. Jego kochani rodzice zamiast wczasów na Bahamach lub Majorce wybrali w
tym roku jakąś meksykańską wioskę. Po co- nie miał pojęcia. Ale przynajmniej
był tu hotel z basenem i wi-fi, czyli rzeczami niezbędnymi do przeżycia na
pustkowiu.
W końcu
usiadł na murku w marnym cieniu drzewa i odwrócił się w stronę oceanu. Tak, był
tu ocean, a nawet rozległa plaża wzdłuż jego brzegu, jednak nie widział w tym
nic wspaniałego. Nawet nie było tu rafy koralowej, więc nie było celu nurkować.
Co takiego zrobił, że jego rodzice skazali go na pobyt w tym miejscu przez całe
dwa tygodnie? Nie pyskował im tak dużo, nie miał ani jednego zagrożenia na
półrocze i zdobył tylko kilkanaście uwag przez 4 miesiące szkoły. To lepiej niż
w poprzednich latach, a jednak coś musiało im się nie spodobać, skoro był
tutaj. I pierwszy raz był sam- nie zgodzili się nawet na zabranie jego
najlepszego przyjaciela, z którym znał się przez rodziców właściwie od samego
urodzenia.
‘Żeby
chociaż był tu jakiś lokalny jarmark’, pomyślał. ‘Nie, żeby kręciło mnie coś
takiego, ale może byłyby jakieś fajerwerki albo lunapark’.
Patrząc
w dal na horyzont, rozmyślał nad wszystkim, co musi zrobić, gdy wróci do domu.
I co powinien załatwić jeszcze tutaj. Na myśl przychodziło mu tyle rzeczy, że
powinien je zapisać, by ich nie zapomnieć. Jednak siedział tylko, patrzył i
myślał. Po pół godzinie przyłapał się na myśli, że może tu wcale nie jest tak
źle. Szybko pozbył się jej, gdy tylko pomyślał, że mógłby być teraz chociażby w
Dubaju.
‘Wyglądasz,
jakby to było najgorsze miejsce, w które trafiłeś. Do tego nienawidzisz świata,
życia i rodziców za to, że tutaj tkwisz. I myślisz o tych pięknych miejscach, w
których mógłbyś być… Zgadłam?’, usłyszał dziewczęcy głos i odwrócił w tamtą
stronę głowę.
‘Huh? O
co ci chodzi?’ zapytał.
‘Wyglądasz
jak skazaniec. Ta mina, postawa… Ubiór i włosy też pokazują, że raczej nie
jesteś stąd. O co chodzi, za co cię rodzice ukarali pobytem tutaj?’ spojrzała
na niego i się uśmiechnęła. Miała naprawdę piękny uśmiech.
‘Właśnie
nie wiem. Muszę tu siedzieć przed dwa tygodnie, przez całe moje ferie, a w tym
roku byłem grzeczny!’ przewrócił oczami zapominając, że nieznajoma tego nie
zobaczy, bo przecież ma okulary przeciwsłoneczne.
‘Tak,
bo oczywiście na takiego wyglądasz’ roześmiała się.
‘Słucham?’
spojrzał na nią gwałtownie, obracając się na jej sarkastyczny ton.
‘Nie
uwierzę ci, że jesteś kujonem. Czy chociażby grzecznym chłopcem. Nie wyglądasz
na żadnego z nich. Masz idealny look bad boy’a. no wiesz, trampki, konieczni e
vansy lub converse, tak? Te starte, sprane dżinsowe spodenki wyglądające jakby
miały 10 lat… Kupione tydzień temu za kilka stów. Rozciągnięta koszulka marnego
gatunku stylizowana na koszulkę z czasów podstawówki- kolejna duża sumka.
Oczywiście markowe okulary przeciwsłoneczne… Ray bany? Wyszłam z wprawy w
markach… No i potargana fryzura układana pół godziny przed lustrem. Pomyliłam
się z czymś?’ posłała mu olśniewający uśmiech.
‘Spodenki
mają dwa tygodnie… A fryzura została ułożona przez tutejszy wiatr’ wytłumaczył
się nonszalancko.
‘Jaki
wiatr? Nie czułam żadnego od dwóch dni’ powiedziała spokojnie i spojrzała przed
siebie na ocean.
‘No
dobra. Nie ma wiatru. I co z tego?’ zaczynała go denerwować tą swoją dziwną
wiedzą. ‘W ogóle kim ty niby jesteś, żeby mi mówić jak ja wyglądam? Sama nie
jesteś lepsza.’
‘Ja?
Mówisz o mnie? Że niby jestem podobna do ciebie?’ spojrzała na niego przez
sekundę i znowu odwróciła się w stronę bezkresnego błękitu.
‘Tak.
Sandałki od Lou Boutina. Spódnica, koszulka i plecaczek za „kolejną dużą sumkę”
, okulary oczywiście Ray Bany’ przedrzeźnił jej ton i wymieniał dalej. ‘Fryzura
ułożona w godzinę, makijaż zrobiony w kolejną godzinę za kosmetyki o wartości
kolejnego tysiąca. Mam rację?’ przymrużył oczy jak kot, patrząc na nią.
‘Nie
jesteś dobrym jasnowidzem, przykro mi’ posłała mi kolejny promienisty uśmiech,
których tak nienawidził.
‘Och,
naprawdę? Więc jak to z tobą jest?’ zapytał po części, by ją zdenerwować, po
części z czystej ciekawości dowiedzenia się czegoś o tej dziewczynie.
‘Sandały
mam z lokalnego bazaru. Spódnica i koszulka razem kosztowały mniej niż twój żel
do włosów, plecak jest mojej siostry, a okulary są z pobliskiego sklepu, jak
chcesz to ci go pokażę. Warkocz zrobiony w minutę przed wejściem do wody dwie
godziny temu, pozostawiony na swój los. A makijażu nie mam, przykro mi. Nie idź
na jasnowidza, nie nadajesz się.’
‘No
dobra, powiedzmy, że ci wierzę. Co ty tutaj robisz? I czemu ze mną rozmawiasz?’
spojrzał jej w oczy. Od kilku minut już nie odwracał wzroku od niej, błądził po
jej ciele sprawdzając jej wygląd.
‘Ja
tutaj mieszkam. Urodziłam się i wychowałam właśnie w tej wiosce. A rozmawiam z
tobą, ponieważ czasami nawet ja uznaję to miejsce za nudne i potrzebuję
odrobiny rozrywki’ odpowiedziała swobodnie. Wiedziała, że chłopak się jej
przygląda, ale jakby ignorowała to.
‘Jestem
twoją rozrywką?’ zapytał zdziwiony.
‘Tak.
Taki prywatny pokaz clowna. Prywatny, darmowy pokaz’ kolejny raz wyszczerzyła w
jego stronę zęby i pomyślał, że zaczyna lubić jej uśmiech.
‘Według
ciebie jestem clownem?’ zapytał z niedowierzaniem.
‘Tak,
dokładnie. Niestety nie zdarzają tu się często tacy. Ta rozmowa będzie musiała
mi wystarczyć na kilka najbliższych lat, aż spotkam nowego clowna’ udała
zasmuconą i na chwilę spuściła wzrok na swoje stopy.
‘A może
to ty jesteś clownem w naszej parze, nie pomyślałaś o tym?’ spojrzał na nią
wyzywająco.
‘Szybki
z ciebie chłopak. Dopiero co się spotkaliśmy, nie znamy nawet swoich imion, a
ty już uznajesz nas za parę’ roześmiała się perliście, odrzucając głowę do
tyłu.
‘Jack’
odpowiedział.
‘Co? O
co ci chodzi?’ spojrzała na niego.
‘Mam na
imię Jack. Miło by było, gdybyś się też przedstawiła’ posłał jej szeroki
uśmiech.
‘Tirinidad’
powiedziała. ‘Tylko się nie śmiej, bo cię zabiję!’ dopowiedziała, widząc jego
zabawną minę.
‘Nie
zamierzam się śmiać’ puścił jej oczko. ‘Masz bardzo ładne imię. Więc,
Tirinidad, są tu jakieś ciekawe miejsca?’ spojrzał na nią z nadzieją na
uwolnienie od tej nudy.
‘Umiesz
pływać, czy tylko siedzisz nad basenem?’ spojrzała na niego z rozbawieniem.
‘Najczęściej
to drugie, ale umiem pływać. Tyle że nie widzę nic ciekawego w tej plaży,
przykro mi’ uśmiechnął się z politowaniem.
‘A kto
mówił o tej plaży?’ roześmiała się i wstała, ruszając przed siebie.
‘Nie
wiem, może ty, skoro chcesz pływać?’ powiedział do siebie i zaczął iść za
dziewczyną.
‘Ile
masz lat?’ zapytała go, gdy do niej dołączył.
’19,
czemu? Nie wystarczy że znamy swoje imiona, Tirinidad?’
‘Będziesz
powtarzał moje imię co minutę?’ spojrzała na niego z rezygnacją, ale
kontynuowała nie czekając na odpowiedź. ‘Nie, chciałam wiedzieć ile zajmie nam
dotarcie na miejsce. Wierzę, że w kieszeni masz portfel z dokumentami’
spojrzała na niego dużymi, brązowymi oczami.
‘Zmartwię
cię, bo wszystko zostało w hotelu. Ale możemy tam iść, jeśli to potrzebne’
uniósł brwi i wzruszył ramionami.
‘Och,
tak, i zaciągniesz mnie do łóżka?’ roześmiała się.
‘Ty to
zaproponowałaś’ uniósł w bezbronnym geście ręce do góry.
‘Może
nie o tym myślałeś?’
‘Akurat
myślałem, co ty chcesz zrobić ze mną, jeśli chcesz moich dokumentów i
pieniędzy. Wychodzi na to, że masz na mnie ochotę’ uśmiechnął się szeroko.
‘Chciałbyś’
dziewczyna wytknęła w jego stronę język i skręciła w boczną uliczkę, by dojść
do hotelu.