piątek, 3 kwietnia 2015

Buntownik


                -Wychodzę! –krzyknęła dziewczyna, zakładając na nogi glany.
                -Jutro masz lekcję baletu –powiedziała jej mama surowo, pojawiając się koło schodów.

                Dziewczyna zaklęła cicho i zacisnęła usta w wąską kreskę. Odwróciła się powoli do swojej rodzicielki.

                -Nie –powiedziała, patrząc mamie w oczy.
                -Słucham? –Kobieta uniosła brwi. –Coś ty powiedziała?
                -Powiedziałam nie. Nie pójdę na ten cholerny balet, zrozum to. A teraz wychodzę. Wrócę późno… -specjalnie przeciągnęła ostatnią sylabę wyrazu –albo rano. Na razie. 

                Odwróciła się na pięcie i wzięła kurtkę. Otworzyła drzwi i wyszła na świeże powietrze. Zbiegła ze schodków i ruszyła szybkim krokiem do furtki. Tam skręciła w prawo i poszła dalej, nie zwalniając tempa. Po chwili założyła skórzaną kurtkę na ramiona. Spojrzała na swoje nogi. Ciężkie glany na stopach, ciemne rajstopy i czarna krótka spódniczka. Poprawiła poły kurtki i wygładziła koszulkę. Przeczesała dłonią swoje blond włosy i w ekranie telefonu przyjrzała się makijażowi.  Odblokowała klawiaturę komórki i napisała wiadomość „Wyszłam już z domu. Będę w klubie za 10 minut” i wysłała do przyjaciółki. Włożyła słuchawki do uszu i włączyła muzykę. Ruszyła żwawym krokiem dalej. 

***

                -Uważaj, jak idziesz! –Usłyszała zdenerwowany głos mężczyzny.
                -To nie moja wina. To ty stoisz tu jak kołek! –odwarknęła w odpowiedzi.
                -Słucham? No jasne, jeszcze zwal wszystko na mnie! W ogóle, jak ty wyglądasz?! Wielka buntowniczka z ciebie, tak? Chyba śnisz. Wziąłbym cię raczej za kolejną pustą blondynkę. Wygląd się zgadza, kolor włosów także. A co z inteligencją? Pewnie zerowa, mam rację? –powiedział sarkastycznie.
                -Mylisz się –syknęła ze złością. –A teraz zejdź mi z drogi, idę do przyjaciółki. –Spojrzała na niego gniewnie.
                -Z chęcią stracę cię z oczu. –Uśmiechnął się zjadliwie i odsunął się trochę.
                -Dziękuję –prychnęła i poszła dalej.

                Wciąż wściekła na nieznajomego chłopaka podeszła do stolika, przy którym siedziała jakaś dziewczyna.

                -Hej, skarbie. –powiedziała słodko i pocałowała ją w policzek.
                -Hej, Julka –dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. –Co sądzisz o klubie? 

                Dopiero teraz rozejrzała się dokoła. Światło było przytłumione, jednak wszystko było dość wyraźnie widoczne. Siedziały przy jednym ze stolików na górze, skąd miały świetny widok na parkiet i znajdowały się wystarczająco blisko baru. Ściany były wymalowane na odcień pomiędzy różem, a fioletem. Stoliki i krzesła zrobione z metalu- proste, klasyczne, jednak stylowe. Wszystko ze sobą świetnie współgrało, a lokal wydawał się przytulny, pomimo dużych rozmiarów. Wszędzie dudniała klubowa muzyka, a sporo osób tańczyło na parkiecie. Pomimo hałasu, nie musiały krzyczeć. 

                -Dobra miejscówa. Ale ludzie niezbyt. –Skrzywiła się na wspomnienie rozmowy z nieznajomym.
                -Oszalałaś? Pełno tu przystojniaków. Na jednego już chyba wpadłaś. Adrian, najprzystojniejszy ze wszystkich. Podobno buntownik nad buntownikami. Masz pojęcie, że uciekł z domu w wieku 13 lat i nadal tam nie wrócił? –przyjaciółka paplała tak przed dłuższą chwilę. W tym czasie Julia bezwiednie przeczesała tłum wzrokiem i zatrzymała spojrzenie na nim.

                Wyglądał świetnie. Twarde rysy twarzy, lekki zarost i nieład na głowie. Miał ciemne włosy, zapewne czekoladowe, jednak nie mogła tego określić z takiej odległości i w tym świetle. Opierał się niedbale o barierkę, w dłoni trzymając szklankę z drinkiem. Ubrany był w ciemne dżinsy, biały podkoszulek i czarną skórzaną kurtkę. Julia była taka na złość rodzicom. Nie bardzo chciała tak wyglądać, ani zachowywać się jak buntownicza nastolatka. Jednak on niczego nie udawał. Miał taką naturę. Najwyraźniej taki styl życia mu się bardzo podobał. 

                -Julka! –Usłyszała zniecierpliwiony głos przyjaciółki. –Nie zakochuj mi się od razu. Flirtował z tobą? –zapytała dziewczyna.
                -Chyba śnisz. Nie zakochałam się –prychnęła niezadowolona.
                -Kłamiesz. Podoba ci się. Będziecie świetną parą –szczebiotała radośnie.
                -Sara! Przestań! –Zdenerwowała się blondynka. –On na mnie nakrzyczał i jeszcze wyśmiał mój wygląd. My parą? Zwariowałaś!
                -Idź do niego i zapytaj, o co mu chodziło –odpowiedziała spokojnie szatynka.
                -Że co proszę?! –Spojrzała zirytowana na Sarę.
                -Pogadaj z nim. –Szatynka zmarszczyła brwi.
                -Nie ma mowy. –Julka pokręciła głową.
                -Jest. Bo on właśnie tu idzie. –Blondynka spojrzała w tym samym kierunku, co jej przyjaciółka i zamarła. On naprawdę tu szedł.
                -Chodź ze mną –powiedział jej cicho do ucha i złapał ją za rękę. 

Dziewczyna, zdziwiona, spojrzała na przyjaciółkę. Ta tylko uniosła kciuk w górę i się uśmiechnęła.  Chłopak wyprowadził Julkę na zewnątrz. Przed klubem przystanął i spojrzał na nią. Dziewczyna wtedy nie wytrzymała.

                -Najpierw na mnie krzyczysz, wyśmiewasz mój wygląd , a potem wyprowadzasz… I co? Co zamierza Wielki Buntownik? Zbuntować się kolejnej rzeczy, zrobić mi nadzieję na wielką miłość i odejść?! –zaczęła krzyczeć i gestykulować. Nigdy nie była dobra w panowaniu nad emocjami. 

                Albo jej się wydawało, albo Adrian się zmieszał. Zmarszczył brwi i przeniósł wzrok z jej twarzy na ziemię. Julia czuła zdenerwowanie jego zachowaniem, ale także strach przed tym, co zrobi. Sekundy dłużyły jej się w nieskończoność. I gdy chciała już odwrócić się i pójść powrotem do przyjaciółki, on się odezwał. Mówił cicho, jego głos był aksamitny. 

                -Przepraszam za tamto. Byłem wściekły. Ale też mnie zaintrygowałaś. Nie wiem, czemu się tak zachowałem. 

                Spodziewała się wszystkiego, ale nie przeprosin. Zawahała się nad odpowiedzią, jednak po chwili się odezwała. 

                -Przeprosiny z ust Wielkiego Buntownika? Nie wierzę. Przecież ty buntujesz się wszystkiemu. –Spojrzała w jego twarz, prosto w ciemnoniebieskie tęczówki.
                -Nie. Buntuję się rodzinie, rządowi i zasadom. Nie buntuję się uczuciom. –Odwzajemnił jej spojrzenie i zmarszczył brwi. –A ty? Czemu się buntujesz?
                -Rodzicom. Lekcjom baletu. Buntem ukrywam swoje prawdziwe „ja”. Ja udaję, ty taki jesteś, prawda?
                -Tak. Ale kiedyś nie byłem. –powiedział cicho Adrian. 

                Wydawało jej się, czy zobaczyła ból na jego twarzy i łzy w oczach? 

                -Opowiesz mi o tym? –zapytała go. 

                On spojrzał jej w oczy i przytaknął. W końcu, były to uczucia, a temu się nie buntował.