Tak,
wróciłam. I nie będę się tłumaczyć, że miałam dużo na głowie, choć miałam, bo
mam szkołę i dom do ogarnięcia od kiedy rodzice wyjechali za granicę na
(jeszcze) 2 miesiące. Po prostu każdy ma gorszy czas i jakoś niespecjalnie
czułam ochotę zmuszenia się do napisania postu. Nadal nie mam chęci na nic (i
tak, wiem, że to może być objaw depresji), ale miałam dzisiaj tyle energii
przez cały dzień, że wierzę, że wszystko już wraca do normy. Dobra, koniec o
mnie.
Ten
post jest zainspirowany dwiema rzeczami:
1. W końcu udało mi się dorwać do książki Zoelli,
Girl Online. Zoë jest brytyjską blogerką
i youtuberką, którą czytam i oglądam już jakiś czas i po prostu ją uwielbiam. W
powieści główna bohaterka Penny prowadzi bloga i jeden z jej wpisów był zatytułowany
Czy można wyrosnąć z najlepszej
przyjaciółki?
2. A później tego samego dnia (czyli dzisiaj) robiłam porządki
w szafach i znalazłam wydrukowane emaile. Znam na pamięć, co w nich jest,
jednak i tak je przeczytałam. I rzuciły mi się w oczy te zdania:
Jedyne co nam
pozostało to ta lekkość w kontaktach, znanie się na wylot, mimo tego jak bardzo
obie się zmieniłyśmy... i wspomnienia. Ale to i tak dużo. Nie można chcieć
więcej od starych przyjaciół. To nierozważne oczekiwać tej samej lojalności i
oddania.
Osoba ta pisała o relacji z dawniej bliską jej osobą (nie
chcę nawet wydać płci tych osób, bo mogłoby być to chamskie). A co najśmieszniejsze,
pisała je osoba, która dawniej była mi bliska, nawet bardzo, a teraz nie mamy
żadnego kontaktu od ponad roku.
A
przechodząc do wpisu: jak wiele przyjaciół tracimy w naszym życiu?
Wiadomo,
że różnie to jest z naszym życiem. Raz jest lepiej, raz gorzej. I co chwilę
poznajemy przyjaciół i ich żegnamy. To nie jest łatwe. To jest najtrudniejsza
rzecz na świecie. Wiedzieć, że musisz pozwolić odejść osobie, która wie o tobie
wszystko, która zna wszystkie twoje sekrety. Ale nawet nie to jest najgorsze.
Najgorsza jest świadomość, że nie będzie już cotygodniowych spotkań przy
frytkach lub herbacie, w czasie których opisujecie miniony tydzień. Nie będzie
tego wyczekiwania aż w końcu spotkasz się z osobą, z którą tak wiele cię łączy,
jednak rozdzieliły was inne szkoły.
W
czasie mojego krótkiego, prawie osiemnastoletniego, życia straciłam około
pięciu przyjaciół. Każda strata była tak samo bolesna. Z niektórymi rozmawiam
jak ze zwykłymi znajomymi, z niektórymi powiem przelotnie „cześć” gdy spotkamy
się na ulicy, a z niektórymi… Cóż, z niektórymi nie mam już żadnego kontaktu i
udaję, że patrzę w telefon, gdy widzę ich po drugiej stronie ulicy czy sklepu.
To
naprawdę dołujące uczucie. Wiedzieć, że nie możesz już podbiec do osoby, która
tak dużo dla ciebie znaczyła i nadal znaczy, i jej przytulić. Tłumić wszystkie
te wspomnienia i uczucia, aby nie wydostały się na powierzchnię i nie popłynęły
po twoich policzkach strużkami łez.
I po
tych pięciu stratach nie chcę nawet wiedzieć, ile jeszcze stracę przyjaciół w
przyszłości. Czasami ta myśl mnie przeraża. Myśl, że gdy będę miała 60 lat,
będę miała w sercu 15 dziur po starych przyjaciołach, których teraz nie ma. I
wiem, że czas leczy rany. Nie będzie mnie to już boleć, nie będę płakać nocami
w poduszkę, gdy przypomnę sobie o nich. Jednak pustka w sercu zostanie na
zawsze. Mniejsza, niż na początku, ale tam będzie.
Więc
pomyślmy- czy musi tak być? Postarajmy się, aby nasze przyjaźnie przetrwały jak
najdłużej. Żebyśmy nie zostawili tej drugiej osoby z dziurą w sercu, żebyśmy my
z nią nie skończyli. Nie urywajcie kontaktu bez powodu. Wiem, że z niektórych
przyjaźni się wyrasta i są już niewygodne, ponieważ druga osoba się zmieniła.
Ale najpierw spróbujcie porozmawiać, a dopiero wtedy rozważmy odcięcie tej
osoby od naszego życia.
Jednak nigdy, pod żadnym pozorem,
nie przestawajcie się odzywać do bliskiej osoby bez powodu. To niewyobrażalnie
boli, bo druga osoba nawet nie wie, czy zrobiła coś źle, czy to wasza wina. I
zawsze będzie obwiniać siebie.
Miłej nocy <3