Czuję,
że jako „humanistce” ten temat jest mi bardzo bliski. W końcu z jakiegoś powodu
musiałam iść na rozszerzony polski. I jest nim właśnie wyobraźnia. W gimnazjum
bardzo polubiłam pisanie, zmieniałam nim swoją rzeczywistość i kreowałam nową.
To był jeden z trzech sposobów ucieczki w wyobraźnię. Drugi jest bardzo
podobny- wymyślanie nowego otoczenia, bez przelewania tego na papier. Zwykłe
gdybanie w myślach, co mogłoby się właśnie wydarzyć. No i jest jeszcze trzeci
sposób- czytanie książek. Jeśli jakaś mnie naprawdę zaciekawi, pochłania mnie
całkowicie. I nie tylko na te momenty, gdy siedzę zaczytana, nie dostrzegając,
co się dzieje obok mnie. Najpierw zaczynam widzieć te sytuacje, które dzieją
się w książce- i jest to popularne zjawisko przy czytaniu, taka wewnętrzna
telewizja. Ale wtedy dzieje się coś ponad tę skalę- widzę bohaterów lektury w
naszym świecie.
I
dzisiaj naszło mnie pytanie, czy jest to dobre wyjście. Dzięki naszej wyobraźni
możemy uciec z dala od problemów. I kiedyś często tak robiłam. Wyobrażałam
sobie, że jestem całkiem inną osobą i zmagałam się z problemami jako wymyślona
osobowość. Albo też kształtowałam rzeczywistość na tę z jakiejś książki czy
filmu. Pomagało mi to przetrwać trudne chwile. Jednak czy coś mi to dawało? Czy
było bardziej szkodliwe?
Niestety
nie uczyłam się za dużo z tych problemów. Bo jak jedna osoba ma się tego
nauczyć, skoro to inna przez to przechodziła? W końcu tak rozwiązywałam
problemy- jako ktoś inny. Nie dowiedziałam się także jak poradzić sobie ze
smutkiem. Odpychałam go zawsze podporządkowując moje życie do scenariusza lub
powieści. Wszystko było zaplanowane i nie było żadnych niespodzianek. Każda
rzecz działa się z danego powodu.
Teraz
jestem trochę starsza i wiem, że nie jest to dobry sposób na radzenie sobie z
życiem. Wiadomo, pomaga na chwilę. Ale co zrobić, jeśli po miesiącu
przestaniemy dostrzegać różnicę pomiędzy światem prawdziwym a wymyślonym? Gdy
nie będziemy do końca pewni, czy to wspomnienie sobie wyobraziliśmy czy
przeżyliśmy?
Nasza
wyobraźnia jest potężną rzeczą. Może być bronią albo lekarstwem. Ale nie możemy
z nią przesadzać. Bo w pierwszym wypadku możemy kogoś skrzywdzić, a w drugim-
przedawkować albo uzależnić się. A nie powinniśmy narażać zdrowia żadnego
człowieka. Czy to w prawdziwym życiu, czy wyimaginowanym.
Więc,
dzieci, czytajcie książki!
Nie,
czekaj, to nie jest mój morał. Zacznijmy jeszcze raz…
Więc,
dzieci, czytajcie książki, ale nie zatracajcie się w nich za bardzo! Wiadomo,
że niektóre powieści potrafią wciągnąć nas od palców stóp po koniuszki włosów,
jednak znajdźmy kotwicę, która pomoże wrócić nam do rzeczywistości całkowicie.
Bo trzeba przeżyć własne życie, a nie to, które prowadzi fikcyjna postać. Nie
zmieniajmy też za bardzo wizji otoczenia w naszej głowie. I tak nic nigdy nie
idzie po naszej myśli, a rzeczywistość może okazać się lepsza od
najpiękniejszego snu.
Używajcie
wyobraźni z wyobraźnią, że stworzę takie masło maślane :)