Przychodzi
taki dzień w roku, kiedy możemy być kimś innym. Możemy założyć maskę, zrobić
wymyślny makijaż i się przebrać, ukrywając swoje prawdziwe oblicze. Ten dzień
to halloween.
Tak,
wiem, że jest to pogańskie święto i wierzący nie powinni go obchodzić. Jednak
dla mnie ten dzień nie jest świętem. Nie zamierzam odprawiać czarnej mszy i
składać kotów w ofierze. Dla mnie halloween to jedynie zabawa. Przebieranki do
szkoły czy na imprezę. Wymyślanie kreatywnego przebrania i wykonywanie go około
tydzień wcześniej. Zaskakiwanie krewnych, nauczycieli i znajomych. Straszenie
ludzi idąc miastem w pełnym halloweenowym makijażu. I tyle.
W
zeszłym roku byłam kościotrupem i uważam, że był to mój najlepszy strój. W tym
roku postanowiłam wymyślić coś innego. Szukałam bardzo długo inspiracji i co
chwilę zmieniałam zdanie. Wampir, wilkołak, Królowa Kier z Alicji w Krainie Czarów, minionek… Jednak stanęło na czymś prostym,
jednak strasznym. Zainspirowana filmem przerobiłam się w… Billy’ego z Piły.