Miałam
dodać post ze zdjęciami z Bydgoszczy. Ale że większość nie ma ostrości (wina
aparatu, nie moja, uwierzcie mi) postanowiłam zostawić sobie więcej czasu na ich
przeróbkę. Tymczasem aby nie pozostawiać pustego bloga znalazłam temat na
dzisiaj.
Tutaj
jest piosenka, która mnie zainspirowała (nie znam się na tyle na souncloudzie i
sądzę, że są jakieś specjalne ustawienia, że nie da się jej włączyć normalnie,
więc tutaj link do tumblera z piosenką): Happy Little Pill
"My happy little pill
Take me away
Dry my eyes
Bring colour to my skies"
Take me away
Dry my eyes
Bring colour to my skies"
"Moja szczęśliwa, mała tabletko
Zabierz mnie daleko
Osusz moje oczy z łez
Przynieś kolor mojemu niebu"
Zabierz mnie daleko
Osusz moje oczy z łez
Przynieś kolor mojemu niebu"
Jak
wielu zdążyło się domyślić po refrenie, piosenka jest o „małej, szczęśliwej
pigułce”, czyli antydepresancie. Troye Sivan (autor piosenki) napisał tekst,
gdy jego przyjaciel przechodził gorszy czas. Chciał, aby utwór poprawił humor
jego przyjacielowi, jak i jemu samemu.
W
obecnych czasach bardzo wiele ludzi cierpi na depresję. To nie są gorsze dni
ani zmiany nastroju na skutek zmian pór roku. Depresja to bardzo poważna
choroba, która zmienia życie osoby chorej. Czuje się przygnębiona, zmęczona, niepotrzebna
lub ma problemy z pamięcią. W ostateczności silna depresja może doprowadzić do myśli
i tendencji samobójczych.
Dla
osoby chorej bardzo ważna jest pomoc. Często medyczna w postaci antydepresantów
(„Happy Little Pill”). Jednak czasami, w początkowych etapach depresji, mogą
wystarczyć metody niekonwencjonalne. W tym przypadku „happy little pills” mogą
być przyjaciele, książki, muzyka, pisanie postów na bloga lub nagrywanie
filmików na YouTube. Każdy ma swoją „szczęśliwą pigułkę”, która codziennie
zabiera go w lepsze miejsce, nawet jeśli nie mamy depresji. Jest to bardzo
ważne w naszym życiu, gdyż dzięki temu jesteśmy szczęśliwi i nie dajemy się
pokonać złym rzeczom. Skupiamy się
jedynie na tych dobrych, które kolorują nasz świat. Osuszają nasze oczy podczas
płaczu. Zabierają nas daleko, w naszą Utopię, miejsce idealne.
"In the crowd alone
And every second passing
Reminds me I'm not home"
And every second passing
Reminds me I'm not home"
"Samotny pośród tłumu
I każda mijająca sekunda
Przypomina mi, że nie jestem w domu"
I każda mijająca sekunda
Przypomina mi, że nie jestem w domu"
W każdym
momencie osoba z depresją czuje się samotna. Nawet pośród tłumu na zatłoczonej
ulicy. Nawet podczas spotkania z grupką znajomych. Nigdy nie czuje się
komfortowo, ponieważ sądzi, że tam nie pasuje. Nie pasuje na ulicy, w szkole, w
domu przyjaciela. Jego miejsce jest tylko i wyłącznie we własnym domu, w
bezpiecznej strefie. W miejscu, gdzie jest sobą i nie musi udawać, wymuszać
uśmiechu. Może robić co chce. Może połknąć antydepresanty. Może pogrążyć się w
świecie wyobraźni powstającym dzięki jego hobby. A także może się wypłakać.
Może płakać wtedy, kiedy czuje się źle. Może płakać bezustannie.
"Glazed eyes, empty hearts"
"Zaszklone oczy, puste serca"
Na końcu
nie zostaje nic. Na końcu dnia nie ma już uczuć, są tylko spływające łzy po
policzkach. Nie ma szczęścia. Nie istnieje.
Więc tak... Mam wrażenie, że ten post jest całkiem inny od reszty (oczywiście nie mam na myśli postów ze zdjęciami), ale właśnie coś takiego powstaje o 5 rano po całej nocy słuchania jednej piosenki. Gdy słyszałam ją po raz setny postanowiłam coś do niej napisać na bloga. Powstało coś takiego...