Śmieszy
mnie to, gdy słyszę od kogoś słowa ‘no bo on/ona nie lubi fast foodów, więc od
dwóch miesięcy jem tylko zdrową żywność’, gdy opowiada o dziewczynie/chłopaku.
No fajnie, super że jesz zdrowo. Ale dlaczego zmieniłaś się dla kogoś?
I
naprawdę nie chodzi mi tu tylko o naszą drugą połówkę. Mam na myśli również
naszych znajomych, przyjaciół, rodzinę, a nawet ogólne otoczenie. Wiadomo,
każdy próbuje się dostosować. Ale dlaczego zmieniać przy tym siebie? Przecież
możesz porzucić swoją ponurą naturę na chwilę, bez stawania się wesołym
człowiekiem już na wieczność. Tak, na wieczność. Nie, dobra, koniec żartów, to jest
poważny temat…
Powróćmy:
dlaczego mamy się zmieniać? Ja rozumiem, że komuś może nie podobać się to,
drugiemu tamto. Ale po co od razu mamy zmieniać swoją osobowość? Można na
przykład inaczej zwracać się do tej osoby, ale też nie przesadzając z tym. Na
przykład ograniczyć trochę sarkazm ale nie porzucając go całkowicie. Albo jest
też drugie rozwiązanie- ignorowanie danej osoby. Jeśli ona chce, abyście się
zmienili to nie jest Was warta. Bo przecież prawdziwi przyjaciele akceptują nas
takimi, jakimi jesteśmy.
Wybierajmy
to, co lubimy. Nie próbujmy zmienić się żeby być taką samą osobą co wszyscy
inni. Wybierzmy indywidualność i oryginalność. W dzisiejszych czasach to trudne
przez wszechobecną globalizację i wszystkie inne sprawy. Ale wiem, że może nam
się udać. Nie możemy bać się nas samych. Nie możemy bać się pokazać naszej
duszy. Jesteśmy niepowtarzalni i powinniśmy to doceniać. A gdy my docenimy
naszych siebie, inni też nas docenią.
Nieważne,
czy chodzi o kolor włosów, ubrania, gatunek muzyki, poglądy czy plany na
przyszłość. Masz prawo, aby lubić coś innego niż wszyscy. I naprawdę nie musisz
tego zmieniać. Nie każdy to zaakceptuje, wiem to. Ale znajdziesz takie osoby,
które są tolerancyjne i nawet uznają, że podoba im się Wasza odmienność.
Trzymajcie się takich osób, a zajdziecie naprawdę daleko. Znajdziecie
prawdziwych przyjaciół, z którymi
będziecie mogli nawet zawojować świat. Otaczajcie się ludźmi, którzy Was wybiją
jeszcze wyżej, abyście mogli zobaczyć cały świat z wysokości tysiąca metrów. A
nawet wyżej, żebyście widzieli nawet wszystkie chmury pod sobą, a wokół siebie
gwiazdy. A tych, którzy chcą Was ściągnąć w dół zostawcie za sobą.
Pomysł
na notkę wziął się z dwóch dzisiejszych rozmów, prowadzonych równolegle. W
pierwszej denerwowałam kolegę moim pomysłem na kolorowe włosy, który chcę
wprowadzić w życie po maturach. W drugiej pisałam o tym przyjaciółce i mówiłam,
że i tak się tym nie przejmuję, że on nie lubi kolorowych włosów, bo nie patrzę
na innych, tylko na to, co ja myślę. I nie chodzi mi tu o to, żeby pokazać temu
koledze, że nie ma racji i powinien zmienić swoje myśli. Nie, naprawdę nie o to
mi chodzi. Bo jakby to był mój cel to trochę bym sobie zaprzeczała. Chodzi mi
tu o moją postawę bardziej, pozwolę sobie na bycie tak skromną. Naprawdę nie
obchodzi mnie to, czy on lubi kolorowe włosy, czy nie. Ja i tak zrobię to, co
chcę, bo to jestem ja. Jestem taka, że podobają mi się kolorowe włosy i w przyszłości
chcę nawet włosy w kolorze tęczy. Ale on też nie robi nic złego. Owszem, powie
mi, że nie lubi moich włosów, ale to wszystko. Wiem, że nie każe mi powrócić do
mojego koloru ani nic, bo zwyczajnie mnie szanuje (a przynajmniej tak mi się
wydaje).
Więc ja
z całego serca potępiam dostosowywanie się do czegokolwiek i kogokolwiek. I
niestety zrozumiałam to dopiero niedawno.
Dobra, małe P.S. Przepraszam, że notka jest bez ładu i
składu i że wplotłam tutaj tysiąc różnych myśli. Nie myślę do końca logicznie w
tej chwili, ale chciałam o tym napisać no i w końcu coś tu wstawić :)